sobota, 8 lutego 2014

3. Something wrong

 Każdego kto przeczyta prosiłabym o komentarz :)

Louis' POV

  Tego wieczoru siedziałem z chłopakami przed telewizorem oglądając Nagą Broń. Tak, to była zdecydowanie nasza ulubiona komedia. Liam'owi zabrakło piwa, a znając życie bez piwa by nie wytrzymał, więc mówiąc prościej pojechał do sklepu. Sęk w tym że pojechał  godzinę temu i do tej pory nie wrócił a fakt, że do tych trzeźwych on w tym momencie nie należał sprawiał że miałem złe przeczucia.  Jak na zawołanie drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem.
- Co tak długo?! Dawaj to piwo! - ryknął Zayn, nawet nie odrywając wzroku od ekranu.
- Wydaje mi się że mamy mały problem...
- Tak, problem jest taki, że brakło mi piwa więc rusz łaskawie ten swój ciężki tyłek i przynieś zgrzewkę. - warknął Harry.
- A ty mógłbyś ruszyć ten swój zgrabny tyłek i mi pomóc?!
- Potrzebujesz pomocy żeby przynieść zgrzewkę piwa?! Tobie się już... O kurwa. - Na słowa Harr'ego od razu odwróciłem głowę w stronę drzwi. To co tam zobaczyłem sprawiło, że poczułem jakbym dostał plaskacza w pysk. Liam stał w progu trzymając na rękach brunetkę z długimi włosami. Poznałem że to ta dziewczyna która dojebała mi w szkole.
- Coś ty kurwa zrobił?! - Wrzasnąłem ciągnąc się za włosy na co cała reszta obróciła się sprawdzając co jest powodem mojego wybuchu.
- Można powiedzieć że tanecznym krokiem wlazła mi pod koła...
- Wow, musiała chyba prosić się żebyś ją przejechał swoim rumakiem - zaśmiał się Zayn na co posłałem mu zirytowane spojrzenie. - Żyje? - Poprawił się.
- Nie sprawdzałem ale chyba tak. Bije od niej ciepło.
- Połóż ją  na kanapie i migiem zapierdalaj do kuchni. - warknąłem i ruszyłem w kierunku pomieszczenia. Oparłem się o blat próbując się uspokoić. Na Wild'a nie musiałem długo czekać.
- Teraz grzecznie usiądziesz na krześle i powiesz mi co takiego się wydarzyło, okej?
- Spoko. - Wykonał moje polecenie i zaczął mówić. - No więc wyjechałem z domu i pojechałem prosto do sklepu. Tam kupiłem piwo, wsiadłem do samochodu i ruszyłem w kierunku domu.  W połowie drogi zadzwonił telefon, a że nic nie jechało to chciałem odebrać. Jak na złość wyślizgnął mi się z ręki, a może i nawet na szczęście bo nie zauważyłbym jej. Tak jakby tańczyła na środku drogi a w uszach miała słuchawki. Zdążyłem zahamować ale nie na tyle żeby w nią nie uderzyć. Przeturlała się przez całą długość auta i spadła na ziemię. To wszystko. - Skończył na co parsknąłem.
- To wszystko?!
- Jeślibym ją zabił to niczym nie różniłoby od tego co robimy na co dzień. - wzruszył ramionami.
Zaśmiałem się nerwowo i przybliżyłem do niego.
- Czyli ty uważasz że nikt nie zauważyłby zniknięcia siedemnastoletniej kujonki? Wiesz jakie mielibyśmy problemy?! I tak psy siedzą nam na ogonie!
- Skąd ty w ogóle wiesz ile ona ma lat i że jest kujonką?!
- Chodzi do mojej szkoły imbecylu! Jak się nie mylę to nawet do klasy z Niallem.
- Dupa zawróciła ci w głowie że tak się martwisz?
- Ciebie już kompletnie pojebało?! Nie obchodzi mnie ona, jak i jej pojebane ego. Jedyne czego chce to to, żeby się obudziła, wyniosła to swoje kościste dupsko z mojego domu i zapomniała o całej sprawie! - krzyknąłem na co do kuchni wszedł Niall.
- Louis, ona chyba odzyskuje przytomność...
- Zajebiście - spojrzałem na Liama, który pusto wpatrywał się w ścianę i ruszyłem do salonu.
Rzeczywiście dziewczyna zaczęła otwierać oczy, chociaż wolno jej to szło. Z przyzwyczajenia że wszystko wokół mnie działo się szybko miałem ochotę  chwycić ją za głowę i palcami rozszerzyć jej powieki. Boże, o czym ja myślę? W myślach dałem sobie po pysku i cierpliwie czekałem na dalszy obrót akcji. Kiedy już w pełni otworzyła oczy patrzała się w przestrzeń jakby oślepła. Zaczęło mi się robić gorąco, w końcu nie wiedziałem co jej się stało. Dziewczyna zmarszczyła czoło i lekko uniosła głowę. Zaczęła nam się przyglądać ze zdezorientowaniem wymalowanym na twarzy.
- Co się stało? Gdzie ja... gdzie ja jestem? - Wyszeptała.
- Miałaś mały wypadek. - odpowiedział jej Zayn.
- Wcale nie taki mały... - Cicho wymamrotał Niall na co walnąłem go w tył głowy.
- Mogę na chwilę do łazienki?
- Jasne, tamtym korytarzem pierwsze drzwi na lewo. - Harry wskazał jej drogę na co ona przytaknęła i zaczęła wstawać z łóżka. Pierwsze co zrobiła jak wstała to znowu upadła, tym razem przez to że stałem najbliżej - na mnie. Chwyciłem ją w talii i postawiłem na równe nogi chwytając za ręce przez co syknęła. Spojrzałem jej w oczy i szybkim ruchem ściągnąłem z niej płaszcz.
- Uuuu, aż tak szybko? To chyba nowy rekord... - zaśmiał się Harry.
- Zamknij się - syknąłem i chwyciłem jej lewą rękę. Była cała opuchnięta i aż fioletowa.
- Cholera trzeba ją zabrać do szpitala. Ja pierdole...
- Ymm, ja naprawdę muszę do łazienki. - jęknęła cicho.
Chwyciłem ją za zdrową rękę i zaprowadziłem pod drzwi. Kiedy byliśmy już prawie w środku szybko puściła moją rękę i poleciała do muszli klozetowej. Poznając po dźwiękach - wymiotowała. Z frustracji kopnąłem w ścianę i puszyłem po kurtkę. Zapowiada się "miły" wieczór.


Dianas' POV

Było mi strasznie niedobrze. Zawroty głowy dawały o sobie znać a ręka bolała niemiłosiernie. Skąd ja sie tu w ogóle wzięłam? Delikatnie opuściłam klapę muszli i spuściłam wodę. Spojrzałam w lustro - aż pisnęłam kiedy zobaczyłam swoje odbicie. Blada cera, sina plama pod lewym okiem i rozcięta warga. Teraz już rozumiem czemu po pobudce miałam metaliczny smak w ustach. Jedno pytanie - co się stało? Żyłam w błogiej nieświadomości. Powolnym krokiem wyszłam z łazienki i skierowałam sie do salonu w którym siedzieli chłopcy. Jeden z nich właśnie zakładał na siebie kurtkę.
- Ubieraj się - rzucił we mnie płaszczem który z uwagi na obolałą rękę ledwo złapałam.
- Trochę delikatności by Ci nie zaszkodziło - burknęłam pod nosem.
- Że co proszę? Nawet mnie nie wkurwiaj bo zaraz możesz zapierdalać na piechotę! - krzyknął niebieskooki. Właściwie to nawet nie wiedziałam jak ma na imię. Z grymasem na twarzy założyłam na siebie płaszcz i ruszyłam w kierunku drzwi. Wyszłam lekko trzaskając i sięgnęłam po telefon. Kiedy na niego spojrzałam przeżyłam mini atak serca. Zamiast wyświetlacza miałam tak zwaną "pajęczynkę", a sam telefon był pęknięty w pół. Patrzyłam na niego ja zaczarowana i nawet nie wiem na ile czasu wstrzymałam powietrze.
- Odkupię ci. - usłyszałam zza pleców. Odwróciłam się powoli do tyłu i spojrzałam na chłopaka, który przed chwilą się na mnie wydarł. - oddychaj.
- No nie twoja wina, nie jesteś zobowiązany do tego żeby to robić.
- Tak, masz rację. Liam to zrobi.
- Liam..?- posłałam mu zdezorientowane spojrzenie.
- To on Cię potrącił. - wzruszył ramionami i wyminął mnie idąc w stronę garażu.
- Potrącił...? - odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie jakbym była wariatką.
- To... Ty nic nie pamiętasz? - pokręciłam przecząco głową. - A może to i lepiej... - wzruszył ramionami i znowu odwrócił się do mnie plecami.
- Hej! Chyba mam prawo wiedzieć do cholery jasnej dlaczego mam spuchniętą rękę, przeciętą wargę i rzygam jak kot! - Krzyknęłam tak, że prawdopodobnie sąsiedzi to usłyszeli, ale miałam to gdzieś. To jego problem. Usłyszałam ciche parsknięcie po czym zauważyłam że chłopak zmierza w moim kierunku przygryzając wargę.
- Ile pamiętasz? - Spytał. Zmarszczyłam brwi próbując przypomnieć sobie ostatnie zdarzenia.
- Dzisiaj jest... Dzisiaj jest 15 marca?
- Pas, 22. Cholera, musiałaś się mocno uderzyć w głowę. Pewnie nawet mnie nie pamiętasz.
- Tak jakby... Właściwie to nie. Wcale Cię nie kojarzę. Kim ty jesteś?
- To tak, jestem twoim chłopakiem, jesteś w ciąży i spodziewamy się bliźniąt.
- Kłamiesz - Syknęłam marszcząc brwi, na co zbliżył sie do mnie i nachylił do mojego ucha.
- Brawo księżniczko. Właśnie wygrałaś setkę rumuńskich dzieci. - Zaśmiał się na co ja posłałam mu pełne wyrzutów spojrzenie.
- Jeśli miałabym wybrać pomiędzy spędzeniem kilku dni na bezludnej wyspie z tobą a rumuńskimi dziećmi wierz mi, że wybrałabym dzieci. - Przewróciłam oczami.
- Taka mądra jesteś? W takim razie zapierdalaj sama. Ja Ci nie pomogę. - Warknął i wrócił do domu.
Z cichym warknięciem tupnęłam nogą jak mała dziewczynka i odwróciłam się przodem do drogi. Ani telefonu żeby zadzwonić po taksówkę, ani żywej duszy żeby poprosić o podwózkę. Na jakim zadupiu oni mieszkają? Jeszcze raz rozejrzałam się po okolicy i ruszyłam w wybrany przez siebie kierunek.
Szłam sobie szosą i liczyłam mijane drzewa, które rosły najbliżej ulicy. Kiedy naliczyłam ich około 230 znowu zaczęło robić mi się niedobrze. Miałam mroczki przed oczami, jednak przytrzymałam się jednego z drzew. Robiło się ciemno, a pogoda nie wyglądała na sprzyjającą nocnym spacerom. Uspokoiłam oddech i oparłam się o drzewo wdychając świeże powietrze. W pewnym momencie wydawało mi się, że słyszę kroki, jednak zważając na okoliczności stawiałam na zwierzęta. Mój oddech robił się coraz płytszy a za chwilę znowu miałam mroczki przed oczami. Ziemia zaczęła osuwać mi się spod nóg, a ostatnie co poczułam to zderzenie z ziemią.

~*~

Więc jestem, po dłuższej przerwie :)
Przepraszam was bardzo ale zakończenie semestru i te sprawy więc bardziej nas wałkowali, co złożyło się na brak czasu i weny.
Mam nadzieję, że dział nie jest za krótki.
Do następnego :)